Powiększanie piersi – odpowiada chirurg plastyk dr Joanna Jędrys
LNE: Co zmieniło się w ostatniej dekadzie, jeśli chodzi o operacje biustu, zarówno w zakresie pomniejszania, jak i powiększania – implantacji piersi?
Dr n.med. Joanna Jędrys Implantacje piersi okazały się najbezpieczniejszym sposobem ich powiększania. Gdy zaczynałam pracę zawodową dwadzieścia lat temu, miałam mocno mieszane uczucia, raczej negatywne. Natomiast dziś uważam, że to dobra metoda dla poprawy komfortu życia.
To co zmieniło się odnośnie do bezpieczeństwa implantów i komfortu życia z nimi?
Dużo się zmieniło. Dawniej, bo trzeba wiedzieć, że implanty mamy już w użyciu od lat 50., stosowaliśmy zarówno inne niż obecnie techniki ich wkładania, jak i inną konstrukcję samego implantu. Za bezpieczniejsze uważano modele w kształcie anatomicznym, czyli łezki – dla naturalnego wyglądu. Aby jednak kształt ten utrzymywał się w tkance, implant musi być szorstki, inaczej teksturowany.
Z czasem, jak się okazało, ta tekstura była powodem stanu zapalnego, będącego przyczyną nowotworu złośliwego. Od około dziesięciu lat mamy już udokumentowane przykłady złośliwego nowotworu, który nie jest rakiem, a wielokomórkowym chłoniakiem anaplastycznym, w skrócie BI-ALCL. Jest to złośliwy nowotwór związany z implantami szorstkimi.
W związku z tym, że mamy potwierdzone przypadki takich zachorowań, w kilku krajach, m.in. w Kanadzie i we Francji, kilka wiodących firm musiało pewne modele implantów w ogóle wycofać, Teraz zatem preferowane są implanty gładkie.
Czy takie implanty łatwiej nie przemieszczają się w tkance?
Mogą się przemieszczać i dlatego, by uniknąć deformacji piersi, w sytuacji gdyby się odwróciły, wprowadzono dwa rozwiązania.
W przypadku gładkich implantów najczęściej używa się kształtu okrągłego – jeżeli dojdzie do ich rotacji, nie będzie zniekształceń. Kiedy rotował implant w kształcie łezki, deformacja była widoczna gołym okiem.
Drugie rozwiązanie, stosowane z technicznego punktu widzenia – żeby gładkie implanty pozostawały na swoim miejscu, inaczej preparuje lożę (miejsce pod implant – red.). Jest mniejsza, ciaśniejsza. Zbyt duża wiążę się z ryzykiem przemieszczenia się implantu. Zdarzyło się niestety, że nie tylko obracał się wokół własnej osi, lecz także przesuwał, np. w doły pachowe czy okolice nadbrzusza.
Czy w zakresie miejsca wytwarzania loży też coś się zmieniło? Nadal preferuje się podkładanie implantu pod mięsień? A może inne rozwiązanie oferuje się kobietą trenującym, a inne prowadzące bardziej siedzący tryb życia?
Dawniej używaliśmy implantów, które były wręcz twarde w dotyku, z szorstką strukturą. Grubsza była ich otoczka – torebka. Po to, by uzyskać naturalny, gładki wygląd dekoltu, trzeba było mieć tzw. pokrycie. Jeżeli pacjentka miała własny biust oraz tkankę gruczołową i tłuszczową, pokrycie implantu wystarczało.
Natomiast u pacjentek szczupłych, by uzyskać ładny dekolt, trzeba było ten implant czymś przykryć. Oznaczało to, że w górnym biegunie używaliśmy mięśnia piersiowego większego. Aby taki mięsień uruchomić, podnieść, trzba było go w wielu miejscach przeciąć i tym samym zniszczyć. Z tą metodą wiązało się większe ryzyko krwawienia. Jak się okazało w praktyce, te implanty spod mięśnia też czase się wysuwały, co było bardzo widoczne. Druga rzecz, że implant, który był mocno wciśnięty, umocowany pod mięśniem, w trakcie gdy pacjentka ruszała rękami, a miała duży dekolt był wręcz widoczny spod skóry. Wraz z ruchem mięśni implanty się przemieszczały. To absolutnie nie szło w parze z estetycznym i naturalnym wyglądem.
Kolejny problem leżał w tym, że jeżeli pacjentka miała implanty pod mięśniem, wraz z wiekiem implant cały czas trzymał się na swoim miejscu, dosyć wysoko na klatce piersiowej, tymczasem pierś zwiotczała i opadała poniżej implantu.
Dochodził więc do powstania takiego powikłania, które nazywa się waterfall deformity, tzw. double-bubble.
Teraz więc implanty mocuje się najczęściej na mięsień, dokładniej w przestrzeń nadpowięziową. To miejsce pomiędzy gruczołem, a mięśniem. Wówczas w przebiegu starzenia, wiotczenia struktur tkankowych implant układa się naturalnie.
Jak zmieniły się techniki cięcia, tzw. wytworzenia miejsca do włożenia implantu? Dużo mówiło się o nowej technice wytworzenia cięcia w dole pachowym.
Jeżeli chodzi o dostęp, żeby taki implant założyć nadal preferowane jest cięcie w fałdzie podpiersiowym. Dosyć często również, w szczególnych przypadkach, implant wkłada się z dostępu wokół otoczki. Ma to miejsce najczęściej u pacjentek kwalifikowanych do podniesienia piersi. Czasem zatem unikamy większej liczy cięć.
Jeżeli jednak chodzi o nacięcie w dole pachowym, było ono ogromną nadzieją 10-15 lat temu, kiedy w Polsce jeszcze takiej techniki nie stosowano, Okazało się jednak, że w momencie przeprowadzenia cięcia w okolicy, w okolicy, w której rosną włosy, narażamy bliznę na komplikacje pooperacyjne. Wrastające włosy powodują przedłużenie stanu zapalnego i nieprawidłowe gojenie.
Po drugie środowisko dołu pachowego – ciepłe i wilgotne – nie sprzyja prawidłowemu gojeniu. Blizny w tej okolicy nie tylko są nieestetyczne, lecz także często przerastają, stają się grubsze i w konsekwencji zaburzają ruchomość barku.
Pamiętajmy, że te, które długo i trudno się goją, są twarde i zaciągają. Reasumując nie polecam cięcia w dole pachowym.
Jak sobie Pani radzi z wielkością i jakością, czyli estetyką samej blizny pooperacyjnej?
Te w fałdzie podpiersiowym zwykle nie stanowią problemu, z czasem stają się niemalże niezauważalne. Po zabiegu rekomenduję wszystkim szczególną pielęgnacje i absolutnie odwodzę pacjentki od wystawania się na słońce. Promieniowanie ultrafioletowe zawsze powoduje rozejście się blizny.
Zalecam masaże, aplikacje plastrów silikonowych. Uważam, że pierwsze miesiące po zabiegu są najważniejsze. Skoro zainwestowałyśmy odwagę, środki czas i dyskomfort – możemy jakiś czas poddać się zabiegom rehabilitacyjnym. Implanty, które ówcześnie stosuje, są bardzo miękkie, co umożliwia zmniejszenie cięcia.
Mając na względzie to, że implanty stosowane są od lat 50., wiele naszych pacjentek ma już za sobą taki zabieg. Jak jednak wspomniałyśmy, inaczej przeprowadza się współcześnie zabiegi, w innym miejscu kładzie się implant.
Jak zatem wygląda reoperacja? Czy można sobie pozwolić na wyjęcie starego implantu spod mięśnia i założenie nowego na mięsień?
Technicznie jest możliwość położenia implantu w nowej loży, ale nie zawsze jest to konieczne. Jeżeli pacjentka miała dobrze założony implant po mięsień i z samym mięśniem nie było problemów, nie zawsze trzeba wytwarzać nową lożę. Wystarczy ją „podpreparować” – zwęzić, a od środka założyć szwy pikujące.
A jak sprawa się ma z kobietami, które trenują, np. crossfit czy inne dyscypliny wymagające obciążenia?
Jeżeli mam pacjentkę, która myśli o powiększeniu piersi implantem, zawsze poza wywiadem medycznym pytam o styl życia. Dlatego że osoby, które lubią ruch, czy trenują zawodowo, absolutnie nie mogą mieć implantu zakładanego pod mięsień ani zbyt dużego. Taki rodzaj operacji wyłączy je na bardzo długo z ćwiczeń, a ponadto – wszystkie ruchy implantu związane z pracą mięśni są bardzo widoczne.
Podsumowując – zarówno miejsce położenia implantu jak i jego rodzaj oraz wielkość są uzależnione od budowy anatomicznej pacjentki, ale także trybu życia jaki prowadzi.
Z dr n.med. Joanną Jędrys rozmawiała Agnieszka Gomolińska /wywiad ukazał się w 03.2023 w LNE Profesjonalny Magazyn Kosmetyczny Beauty&Health/